sobota, 14 marca 2015

Rozdział 11 - Kraj zalany gorącem cz.2

   Przebiegłam kilkanaście metrów dalej, mijając wiele uliczek, które powoli napawały mnie niepokojem. Czułam się niepewnie krążąc
tymi rejonami. Okolica nie była już tak miła dla oka i budząca podziw jak na początku mojej ucieczki. Dziwiło mnie, jak w tak szybkim czasie wszystko dookoła uległo zmianie. Znikły piękne kwiaty oraz idealnie przycięte drzewa i krzewy, a na ich miejscu zaczęły pojawiać się zeschnięte zarośla i popalona trawa. Budynki z bogato zdobionych, którym gdybym tylko mogła, przyglądałabym się z zachwytem, przeistoczyły się w szare, brudne kloce. W co niektórych oknach wisiały podarte prześcieradła, zaś inne zabite były deskami. Na chodniku walało się mnóstwo odpadów. Od zwykłych śmieci, jak plastikowe kubki i porozbijane, szklane butelki, aż po gruz przez który dało się łatwo złamać nogę. Ulice zaczęły coraz bardziej, jakby topić się w upale dnia. Powietrze falowało przed moimi oczyma. Cały czas szłam przed siebie, próbując poruszać się skrawkami cieni, jakie pozostawiały po sobie budynki. Jednak ,gdy tylko ponownie byłam zmuszona iść w słońcu czułam na całym ciele jego piekące promienie. Próbowałam odgarniać moje rozpuszczone mokre od potu włosy, przylepione do mojej szyi, jednak wiele to nie dawała, po chwili na nowo mnie grzały. Moja głowa , jak się spodziewałam, w końcu zaczęła pobolewać. Mój organizm pragnął wody.
   Nareszcie w oddali ujrzałam szyld, który automatycznie skojarzyłam ze sklepem. Drzwi do niego były uchylone, z lekką obawą weszłam do środka. W pomieszczeniu nie było nikogo. Na półkach nie stało wiele produktów, jedynie te podstawowe, jak mąka, cukier, kawa ,bądź jakaś specyficzna herbata, której z pierwszej chwili nie poznałam. Na haku wiszącym na bocznej ścianie sklepu wisiały chusty z widocznymi, przyklejonymi do materiału cenami. Wyciągnęłam z kieszeni garść banknotów, które zabrałam chłopakom, którzy nieudolnie mnie zaczepili. Zaczęłam się im przyglądać z zaciekawieniem, dopóki nie usłyszałam chrząknięcia. Zza lady wynurzył się mężczyzna o mocnych i gęstych łukach brwiowych. Jego twarz w większości zasłonięta była równie bujnym i ciemnym zarostem.  Ciemne oczy były głęboko osadzone w czaszce, zaś nos miał bardzo długi, wielki i zagięty jak dziób kruka. Był dość otyły, co dało wywnioskować się po napiętej koszuli na jego brzuchu.
    Od razu skierowałam się do lodówki z napojami stojącej koło wyjścia. Czułam, że mężczyzna bacznie mnie obserwuje, więc nie podnosząc wzroku, podeszłam do lady i położyłam na niej liczbę banknotów, którą wskazywała cena na butelce wody. Facet sięgnął ręką w stronę pieniędzy i dłonią przesunął je w swoją stronę. Ruszyłam powolnym krokiem do wyjścia, zaś moje usta już zetknęły się z gwintem butelki. Kiedy oderwałam się od niej, mój wzrok skupił się na dwóch chłopakach, którzy nalepiali jakąś kartkę na pobliski słup lampy ulicznej.  Gdy to zrobili podeszli bliżej sklepu i również zabrali się za umieszczanie papieru, lecz tym razem na ścianie budynku. Po wykonaniu tego, skręcili w pierwszą uliczkę i zniknęli z mojego pola widzenia. Przyjrzałam się z daleka wiszącej kartce, która teraz lekko powiewała przez prawie nieodczuwalny gorący wietrzyk. Moje przymknięte dotąd powieki nagle otwarły się na całą szerokość, jak tylko było to możliwe. Z moich ust wydarło się ciche jęknięcie, zaś serce zaczęło łomotać. Rozejrzałam się mimowolnie i pospiesznie wróciłam do środka sklepu. Sprzedawca siedział na drewnianym krześle i w skupieniu czytał czarno-białą gazetę, która zawierała mnóstwo falowanego tekstu. Sięgnęłam ręką w stronę wiszących chust i wzięłam pierwszą z brzegu. Była ona koloru bordowego z dodatkiem beżu. Mężczyzna spojrzał na mnie z nad gazety i coś burknął pod nosem. Położyłam na ladzie pieniądze jakie należały się za chustę, a facet jedynie kiwnął w zgodzie i ponownie przeniósł wzrok na strony swojej gazety. Koło haków skąd wzięłam szal wisiało, małe zbite w rogu lusterko. Przejrzałam się w nim, otrzepałam trochę zakurzoną twarz i założyłam na siebie chustę wiążąc ją tak, by zakrywała mi twarz, jak innym chodzącym tutaj kobietą. Miałam nadzieje, że dzięki temu zdołam choć w jakimś procencie wtopić się w tłum. Kiwając głową do sprzedawcy, wyszłam ze sklepu.
   Podeszłam do nadal lekko poruszającej się kartki papieru, jednym ruchem zerwałam ją z muru. Tekst na nim, był w języku arabskim. Na czarno-białym zdjęciu widniała moja twarz. Zaś na dole kartki znajdowała się, napisana grubą czcionką liczba: "150.000". Nie mogłam uwierzyć, że porywacze wysłali za mną listy gończe. Zgniotłam kartkę w dłoni i wyrzuciłam za siebie. Sięgnęłam do kieszeni swoich spodni i wyciągnęłam jeden z telefonów komórkowych, które wraz z pieniędzmi, skradłam chłopakom. Przysiadłam na jednym z większych kawałków gruzu i zaczęłam zapoznawać się z telefonem. Gdy dotarłam do klawiatury numerycznej szybko wstukałam numer do mojego brata. Moje serce biło jak oszalałe, gdy komórka zaczęła łączyć mnie z Rev.
   -Halo? - odezwał się głos mojego brata, a ja nie mogłam powstrzymać radości jaka oblała moje wnętrze.
   -Rev? To ty? - zapytałam retorycznie, a łzy zaczęły ciec po moich policzkach.
   -Elsa! - krzyknął mój brat i słuchać było, że na chwile oddalił słuchawkę. - to Elsa, Elsa dzwoni, ona żyje!
   -Gdzie jesteś? Co się z tobą dzieje? Wszystko dobrze? Błagam mów, nie możemy cie odnaleźć, zgubiliśmy trop na morzu.
   -Rev! Przestań gadać i słuchaj - uciszyłam brata i rozejrzałam się, ponieważ wydawało mi się, że w oddali usłyszałam strzał. - nie wiem jak długo będę mogła rozmawiać, włącz więc tryb głośnomówiący. Jestem w jakimś arabskim kraju, uciekłam, właśnie chodzę opustoszałymi ulicami w hidżabie, by zmylić przechodniów, po mieście krążą listy gończe. Obudziłam się w jakimś hotelu, albo raczej burdelu, porywacze mówili, że chcą mnie sprzedać, to handlarze żywym towarem. Może uda wam się namierzyć ten telefon, albo coś...
   -Kochanie! - przerwał mi głos mojej mamy, a łez jeszcze więcej wyciekło z moich oczu.
   -Mamo! Nie wiem czy to coś da, ale poznałam Ryana. - nastała głucha cisza, w której przez chwile myślałam, że telefon rozłączył się.
   -Ryan Gonzales - powtórzyłam. - to podobno twój syn. Nie ufam mu, ale pomógł mi się wydostać, nie wiem co jest z nim teraz, może nawet nie żyje. Ale myślę, że może być to istotna wskazówka, która może doprowadzi was do mnie.
   -Elsa kochanie, zaufaj mu - odparła moja mama i słychać było, że zalała się łzami. Do słuchawki wrócił Rev.
   -Siostra nie poddawaj się! Dasz radę!
   -Elsa podaj nam więcej szczegółowych miejsc! - odezwał się głos Clintona. - widzisz jakieś meczety? Dzieła sztuki, hotele? Cokolwiek wyróżniającego się?
   -Ponad dachami budynków widzę wieże jakiejś świątyni, ale uciekłam z bardzo ekskluzywnego miejsca, cała dzielnica była przepięknie zdobiona. Chyba zaczyna coś się dziać, muszę spadać stąd. Gdy tylko będę wiedziała coś więcej i będę miała możliwość to zadzwonię . Pomóżcie mi proszę!
   Rozłączyłam się i pospiesznie wsadziłam telefon do kieszeni. Ruszyłam biegiem przed siebie. Gdzieś w oddali za mną zaczęły dobiegać dźwięki strzelaniny. Jakoś nie byłam chętna dowiedzieć się co jest powodem tych odgłosów. Skręciłam w jakąś alejkę, która nie odróżniała się praktycznie niczym od innych. Jedyną różnicą było to, że w niej stał zdemolowany budynek. Szybko przeskoczyłam murek i ukryłam się za nim, nasłuchując.
   Po chwili dało się słyszeć nadjeżdżające auto. Dyskretnie wyjrzałam zza ścianki. Było to terenowe auto typu pick-up z otwartą paką na której siedziało troje mężczyzn. Koło siebie mieli nie mały zapas broni i amunicji. Wolałam nie myśleć po co im ona, gdyż przeczucie dawało mi znać, że jest ona uszykowana na moje powitanie. Na tę myśl przez mój kręgosłup przeszła fala dreszczy. Samochód odjechał, a ja odsapnęłam. Znikąd usłyszałam wyraźne i głośne rozmowy dwóch mężczyzn w języku arabskim. Moje oczy wytrzeszczyły się, zaś ciało spięło do granic możliwości. Jak to możliwe, że dotąd nie usłyszałam, że ktoś nadchodzi. Nerwowo zaczęłam szukać drogi ucieczki. Faceci z arafatkami na głowach i karabinami w rękach przechadzali się powolnym krokiem po budynku. Nie byli wielce zainteresowani okolicą, szli przed siebie i rozmawiali, jednak broń trzymali w gotowości. Rozejrzałam się uważnie, jedyną możliwością ucieczki stały się schody, umieszczone parę metrów dalej, tylko jak dostać się do nich niezauważonym? Chwyciłam mały kamień i rzuciłam w stronę w którą zmierzali, gdy gruz zetknął się z ziemią, wydając przy tym stukot, jeden z mężczyzn nie zastanawiając się długo strzelił serię amunicji w tamtą stronę. Moja szczęka opadła. W mojej głowie pojawiło się nowe pytanie: jak dotrzeć do schodów i nie zostać zastrzelonym?
   Nie miałam wiele czasu, gdy tylko mężczyźni dojdą do pobliskiego murka, które kiedyś zapewne było oknem, skręcą w moją stronę, a wtedy będę widoczna jak na talerzu. Cicho, ale głęboko odetchnęłam i zgięta w pół ruszyłam w stronę schodów. Patrzałam na nadal poruszających się wolnym krokiem facetów, a zarazem uważałam, by nie potknąć się o leżący gruz i połamane deski. W pewniej chwili któryś z nich wydał z siebie dziwny dźwięk, na co ja skryłam się za smukłą ścianką. Wyjrzałam powolnie zza murku, na całe szczęście oni nadal byli zajęci zwiadami. Teraz do schodów dzieliło mnie na oko 10 metrów. Bez rozważań zaczęłam biec w stronę klatki schodowej, do chwili, aż nie wylądowałam długa na ziemi. Zostałam postrzelona. Moją nogę przeszył straszliwy ból, który w sekundzie rozszedł się po całym ciele. Wygięłam kręgosłup w łuk, zaś palce od dłoni zacisnęłam na jakiś kamieniach, które leżały na ziemi. Łzy same zaczęły wyciekać z moich oczu. Zgryzłam boleśnie wargi, jednak nawet to nie było porównywalne do bólu mojej nogi. Ujrzałam na ziemi dwa zbliżające się do mnie cienie. Ich głosy już od dłuższej chwili rozbrzmiewały w mojej głowie. Powoli, próbując nie ruszać nogą, obróciłam się tułowiem na plecy. Jednakże ból był nie do uniknięcia. Podparłam się ramionami i spojrzałam na twarze mężczyzn, którzy już stali nade mną. Przez cały ten czas krzyczeli do mnie w swoim języku, jednak ja ich nie rozumiałam.
   -Nie rozumiem was - odezwałam się, a jeden z nich wycelowałam we mnie swoim karabinem.
Zaczęłam nerwowo kiwać głową na nie. Mój wzrok spoczął na nodze, która leżała w kałuży mojej własnej krwi. Powieki zrobiły mi się nadzwyczajnie ociężałe i zaczęły opadać, a świat wokół wirować, zamazywać się i plątać. Przestały dochodzić do mnie jakiekolwiek dźwięki. Serce zaczęło łomotać w mojej piersi, oddech stawał się na przemian głęboki i płytki. W jednej chwili było mi zimno, w drugiej zaś gorąco.
   W końcu wszystko powoli wracało do normy, dziwny szum zaczął docierać do moich uszu. Świat bez drgań i zawirowań wrócił, jednakże ujawnił przerażające zajście.  Dwóch Arabów, którzy przed chwilą mnie postrzelili leżeli nieżywi, zakrwawieni na ziemi. Przeciągnęłam się na rękach jak najdalej od zwłok, sycząc przy tym z bólu. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam Ryana. Stał na przeciwko ,jego sylwetka ciała odcinała się na tle zachodzącego, jednak nadal mocno świecące słońca.  W ręki przeładowywał zwykły mały pistolet. Był żywy i wyglądał lepiej, niż gdy go widziałam ostatnio.
   -Ryan ty żyjesz! - krzyknęłam uradowana do chłopaka, jednak on nie odwzajemnił posłanego przeze mnie uśmiechu. Jednakże moja radość nie trwała długo, w tym samym momencie tuż za nim pojawił się Zayn.
   -Patrzcie, patrzcie. Kogo myśmy znaleźli - powiedział z powagą. Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic więcej wyczytać.
   -Pożałujesz tego Słońce - odezwał się Harry z drwiącym uśmieszkiem. - dobrze się spisałeś Ryan, może nigdy nie dorównasz swojemu ojcu, ale coś z ciebie jeszcze będzie.
   -Co? Ryan? Przecież kazałeś mi sobie zaufać - warknęłam.
   -Musiałem coś wymyślić, byś w końcu wyszła z piwnicy, choć co prawda nie poszło dokładnie zgodnie z moim planem, ponieważ udało ci się uciec. Nie spodziewałem się takiego sprytu i wytrwałości po tobie Elsa- odpowiedział. - na szczęście nigdy nie przewyższysz w tym nas.
   -Związać ją - rozkazał Zayn i odwrócił się na pięcie. Jacyś mężczyźni podeszli i drastycznie podnieśli mnie z ziemi. Zawrzeszczałam z powodu palącego bólu rany postrzałowej w nodze. Jednak nikt wielce się tym nie przejął.
   Jednym z tych chłopaków, którzy się mną zajęli był Martin, facet z papierosem. Podnieśli mnie za ramiona tak, że nogi wisiały mi nad betonową ulicą, którą właśnie szliśmy. Po kilku chwilach doszliśmy do trzech terenówek, z czego dwie podobne do tej, która niedawno tędy przejeżdżała. Jedna z nich była jednak bardzo ekskluzywna, osadzona na dużych kołach, cała czarna z przyciemnianymi z tyłu szybami. W świetle zachodzącego słońca błyszczał się ,jak gdyby został posypany brokatem. Harry otwarł tylne jego drzwi i wcisnął się do środka. Martin popchnął mnie w stronę auta, a ja upadłam nie mogąc wytrzymać z bólu. Podparłam się rękoma o próg wspomagający wchodzenie do samochodu, jednak z wyczerpania trudno było mi się podnieść. Czułam na sobie drwiący wzrok chłopaków, co strasznie mnie zażenowało. Spróbowałam dźwignąć się ponownie i tym razem udało dostać mi się do środka.
   Przez całą drogę myślałam co teraz ze mną będzie? Zabiją mnie? Sprzedadzą? A może po prostu poczekają, aż do mojej rany wedrze się zakażenie i umrę? Zastanawiałam się, dlaczego Ryan mnie oszukał? I czy okłamał mnie również z faktem, że jest moim bratem? Niemniej jednak moja matka twierdziła, że mam mu zaufać, jej reakcja wtedy przez telefon, była dość niecodzienna...

Część druga rozdziału 11 :) Mam nadzieje, że się podobała? Jak myślicie co teraz zrobią z Elsą? ;) 

13 komentarzy:

  1. nie no chyba cię zabiję już miałam nadzieję że udaj jej się w jakiś sposób porwać któregoś z nich a tu dupa :) nie mniej rozdział mi się podoba i czekam na next <3
    http://sweetlittlegirlsadventure.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko next! Genialny rozdział! Kocham!
    ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej jestem zachwycona Twoim opowiadaniem :3 :3 ♥ ♥
    Cudownie opisany i długi rozdział, jakbym szła tą samą drogą co Elsa ♥ Ale wole nie :P
    Coraz lepiej piszesz!
    Czekam na nowy rozdział! ♥ ♥
    Dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie :) czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski!!! <33 ;*
    Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Elsa będzie Zeyna !!!! :* z a j e b i s t e !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super! Po prostu czekam na następny. Chociaż miałam nadzieję że to trochę inaczej sie potoczy,,, to cóż mogę powiedzieć... Akcja szybka... Mam nadzieję że wszystko się ułoży. Elsę widzę jako..."własność" Zayna xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak naprawdę nazywa się główna bohaterka?

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :)
    Elsa musi być z Zaynem. Koniecznie.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  11. wow na prawdę bardzo mi się podoba ! kiedy next? zapraszam też do mnie : http://simply-life-agata-opowiadanie-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń