środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 7 - Pościg

   Wsiedliśmy na tył auta. Pielęgniarz, który przyjechał razem ze Scottem od razu zajął się raną Rev. Pomimo bujającego i trzęsącego się samochodu, który jechał prosto do agencji, on sprawnie opatrzył jego ranę. Na całe szczęście żadne odłamki od kuli nie utknęły w nodze mojego brata. Następnie zajął się małymi rankami na moich nogach i kości ogonowej. Z miejsca pod plecami wyciągnął parę
drobinek, którymi dostałam, gdy wybuchł granat.
   -Resztą zajmie się lekarz Elsa - odparł i kazał Rev położyć się na kozetce, w którą wyposażony był van.
Ja przeskoczyłam przez fotel i usiadłam na przednim siedzeniu koło prowadzącego Scotta. Spojrzałam w lusterko naszego auta, a oczy wyleciały mi prawie z oczodołu.
   -Oni są nieśmiertelni czy jak? - wrzasnęłam. - jedź szybciej!
Scott nacisnął na pedał gazu. Sprawnie omijał inne auta, skręcał w różne uliczki, byle by zgubić czarne mercedesy. Jednak to nic nie dawało, porywacze caly czas dzielnie trzymali się nam na ogonie.
   -Szybciej! Już wyczerpałam wszystkie taryfy ulgowe u nich, teraz mnie zabiją. - powiedziałam do Scotta.
   -Staram się jak mogę! Chcesz sama prowadzić!
   Po chwili usłyszeliśmy strzały. Scott stracił kontrole nad kierownicą i w ostatniej sekundzie uratował nas przed wjechaniem w słup. W tym samym momencie każdy z nas zapiął pas bezpieczeństwa, a Rev został przypięty do łóżka. Cały czas jechaliśmy nielegalnie szybko i dość niebezpiecznie, co nie umknęło oczom innych ludzi poruszających się ulicami, stąd słychać było ciągłe trąbienie. Po raz kolejny spojrzałam w prawe lusterko, porywacze nadal trzymali się blisko nas. Sytuacja w jakiej się aktualnie znajdowaliśmy zmusiła mnie do zaciśnięcie dłoni na siedzeniu fotela, zaś mięśnie w moich nogach spięły się i napierały z taką siłą na podłogę, iż miałam wrażenie, że w końcu przebiją stalową płytę auta. Skręciliśmy w następną ulicę, która była węższa od poprzednich jakimi się poruszaliśmy, jednak dała nam ona przewagę z tego względu, że nie dało się na niej wymijać, a czarne mercedesy usytuowane były parę aut za nami. Zrobił się chwilowy korek w którym każdy z nas czekał na zapalenie się zielonego światła. Palce Scotta gorączkowo obijały się o kierownice, tworząc nerwową melodię. Rev cicho jęczał z powodu rany, pielęgniarz siedział cicho, przyzwyczajony już do tak niespokojnych przejażdżek. Ja ,zaś przecierałam spocone ręce i obserwowałam uważnie światła zawieszone nad ulicą, jak kierowca wyścigowy czekający na początek ważnego wyścigu. Wreszcie żółć zmieniła się w zieleń, a Scott ruszył, skręcając w prawo i ciskając ponownie stopą, pedał gazu. Spojrzałam na GPS i dostrzegłam, że nasza agencja jest już w pobliżu. Z ulgą wypuściłam powietrze z ust, jednak moje mięśnie kolejny raz spięły się, gdy zauważyłam, że Scott skręcił w przeciwną ulicę.
   -Gdzie ty jedziesz?! Agencja jest w drugą stronę. - jednak chłopak nic nie opowiedział.  Na nowo ujrzeliśmy za nami auta porywaczy, które z każdą sekundą były bliżej nas.
   -No świetnie! - oburzyłam się.
Po chwili naboje nieprzerwanie obijały się o nasze auto. Instynktownie schyliłam głowę.
   -Cholera! Nie mamy pancernego wozu! - krzyknął ostro przełożony Clintona, Scott.
Jeden z pocisków trafił w lusterko po mojej stronie, rozłupując je na milion kawałeczków, a ja zareagowałam krzykiem. W myślach prosiłam, by oni gdzieś się zderzyli, albo wywołali karambol, albo cokolwiek co uniemożliwiłoby im dalszą gonitwę za nami.
   -Mam złą wiadomość - odezwał się Scott.
   -Zanim ich nie zgubimy nie możemy wjechać do agencji - dodał. - nie możemy tak narazić naszej organizacji.
   -Czy nie może nam ktoś wreszcie pomóc!? - zabrzmiał głos Rev. - Scott weź wezwij posiłki!
   -Scott do agencji. Słyszy mnie ktoś? Mamy problem, strzelają do nas. Powtarzam! Mamy problem. Strzelają - zgłosił się do radia zamieszczonego w naszym vanie.
   -Wysyłamy pomoc - usłyszeliśmy trochę niewyraźną odpowiedź.
Było mi trochę głupio, że przez nasz błąd musimy podnieść na nogi połowę agencji. Czułam się zażenowana, że zwykły gang ukazał mi jak wiele doświadczenia jeszcze muszę nabrać, by choć zbliżyć się do doskonałości. Moja szczęka zacisnęła się ze złości.
   -Wysadź mnie! - krzyknęłam.
Zanim Scott zablokował drzwi, ja zdążyłam je otworzyć. Wyskoczyłam jak najdalej, trzymając ręce przy sobie i w locie usłyszałam jedynie krzyk Rev.
   Wylądowałam na chodniku, poturbowało mnie jak nigdy dotąd. Czułam, że wszystko mnie piecze i boli. Sprawdziłam wszystkie kończyny i na moje szczęście nic nie złamałam. W oddali ujrzałam jak mercedesy zatrzymują się i zaczynają cofać. Skoczyłam na równe nogi i zaczęłam biec w przeciwną stronę. Nadal trwała noc, więc było ciemno. Usłyszałam za sobą strzały i kroki porywaczy. Jakaś grupka, pijącej pod bramą młodzieży, ze strachu zaczęła uciekać wraz ze mną. To dało mi chwile przewagi, gdyż miałam nadzieje, że niezauważona skręcę w pierwszą uliczkę, myląc przy tym mężczyzn, którzy mnie gonili. Kiedy w nią wbiegłam, dostrzegłam nieopodal metalową bramę. Pospiesznie dotarłam do niej, na moje nieszczęście była zamknięta. Bez trudu wspięłam się na nią i przeszłam górą na drugą stronę. Dostałam się na ciekawie wyglądające podwórko. Było na nim poustawiane pełno kwiatów, schody prowadzące do wejścia, obklejone były kolorowym szkłem. Wyobrażałam sobie jak musi tutaj pięknie wyglądać za dnia, gdy świeci słońce.
   Z rozmyśleń wynurzył mnie dźwięk trzęsącej się bramy i krzyków dochodzących zza niej. Wbiegłam po zdobionych schodach na klatkę schodową budynku i z goryczą zauważyłam, że nie ma drugiego wyjścia na ulicę. Wybiegłam ponownie na podwórko i zaczęłam rozglądać się za drogą awaryjną. Wspięcie się na dach odpadało, ponieważ budynek był otynkowany. Zdałam sobie sprawę, że jestem w pułapce z której nie potrafię się wydostać. Sięgnęłam do mojego pasa przy spodniach, chciałam wziąć krótkofalówkę do ręki, jednak nie miałam jej przy sobie. Musiała zostać w vanie. Ręce zaczęły mi się trząść z przerażenia, jeszcze nigdy nie byłam w sytuacji bez wyjścia. Zawsze mi sie udawało, a bywało czasem gorzej. A teraz? Teraz jestem pewna, że umrę.
   Schyliłam się za kwiatami doniczkowymi tworzącymi gąszcz. Było ciemno, także miałam nadzieje, że nie zauważą mnie schowaną pośród nich. Kiedy porywacze wdarli się na podwórko, próbowałam uspokoić oddech i brać powietrze wtedy, kiedy to najbardziej potrzebne. Chciałam uniknąć tym samym niepotrzebnych dźwięków, które mogły wydać się podczas wydmuchiwania dwutlenku węgla. Ciarki przeszły mi po plecach, gdy zaczęli się rozglądać i przeczesywać całe podwórko. W jednej chwili byli na prawdę blisko mojej kryjówki. Moje serce biło tak głośno, że bałam się, że faceci je usłyszą.
   -Na pewno tutaj weszła - odezwał się jeden z nich, stojący blisko mnie.  Moje ręce były wręcz mokre z towarzyszącej mi w tym momencie wzmożonej potliwości.
-Pójdę przeczesać środek- powiedział drugi.
 Dwóch z nich weszło do budynku, zaś reszta stała przy wejściu do niego i rozglądała się. Spojrzałam na metalową bramę i przez myśl mi przeszło ,czy czasem ktoś więcej nie stoi ,pilnując wejścia na podwórze. Zdecydowałam się zaryzykować. Nie zastanawiając się dłużej skorzystałam z okazji, po cichu wyszłam z ukrycia i ruszyłam w stronę bramy wyjściowej. Uważając gdzie stąpam, miałam nadzieje na ratunek, ponieważ nadal nie wykryta złapałam już metalową klamkę. Pech chciał, że brama hałaśliwie zaskrzypiała. Zacisnęłam oczy z przerażenia jakie mnie ogarnęło.


OD AUTORKI: Rozdziały od teraz będą dłuższe, mam nadzieje, że coraz dłuższe ;) Jak Wam spodobała się powyższa część? Piszcie w komentarzach! ;)

9 komentarzy:

  1. skarbie ona jest uhh genialna po prostu super... nie tego jest tyle że aż nie da się opisać pogoń jej ucieczka i teraz too..., hmm pisz szybko next :) życzę weny i zapraszam do siebie
    http://psds-1d-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Suupeer :*
    Pod poprzednim rozdziałem zostawiłam ci komentarz, że zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award! Widziałaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa!!!!! Szybko następny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaj ale emocje!!!! i akcja!!! :3333
    kiedy następny rozdział? <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale akcja! Ale się dzieje!
    Ale się rozkręciło! :3
    Czekam na kolejny!
    Cudnie piszesz, a rozdział...
    naprawdę WOOOOW!

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no. XD Mega mi się spodobało. Chciałabym, żeby między Elsą a Harry'm coś zaszło.
    Świetnie opisujesz akcje. Nie spodziewałam się, że ona wyskoczy z vana i zacznie biec w jakąś ciemną uliczkę. XD A jak w tym budynku ktoś mieszka, to ma przejebane. XD Mam nadzieję, że Rev nie ucierpi zbytnio, bo bardzo go polubiłam.
    Ale Elsa się wkopała... Nie mogą jej zabić! Super opisałaś emocje ^^ Zastanawiam się nad postacią tajemniczej Emily. Rozwiniesz ją?

    Weny!
    Pozdrawiam i czekam na next.
    ~ Juns
    hunger-games-73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, urwać w takim momencie to grzech ;_; ale cóż pozosje mi czekać na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo mi sie podobało!
    ten pościć genialnie opisałaś, jakbym normalnie oglądała film xd
    już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! D

    OdpowiedzUsuń